DOŚWIADCZENIE ZAWODOWE W BRANŻY KAMIENIARSKIEJ W RPA

Obok każdej kopalni w bliższej lub dalszej odległości jest „location” zamieszkane przez czarnych. Nasza kopalnia nie jest wyjątkiem – obok jest Oukasie. Miejsce zapalnik. Mamy rok 2019 i wiele się zmieniło w relacjach między mną a czarnymi. Na kopalni nie ma już Ebena, odszedł od nas w kwietniu 2018 roku. Od tego momentu sami postanowiliśmy zajmować się eksploatacją, nie licząc już na rekrutowanych na miejscu managerów. Staramy się latać do RPA w trójkę – ja, Zenon i Mietek – planując pobyty tak, by nie zostawiać kopalni bez nadzoru na dłużej niż 10 dni. To pozwala nam prowadzić kopalnię zgodnie z naszą wizją.

 

 

Jest sierpień roku 2019. Okres bardzo wietrzny, zwiastujący niedługie nadejście wiosny. Pojechaliśmy z Zenonem do domu na lunch. W międzyczasie dzwoni Thys – Bur odpowiedzialny za eksploatację na jednej z gór. Bardzo zdenerwowany mówi, że ochrona zaczęła strzelać do czarnych z Oukasie. Zaniemówiłem przestraszony. W końcu wydusiłem z siebie pytanie: „Czy komuś coś się stało?” Dzięki Bogu zaprzeczył. Ale jest większy problem: kopalnia jest sparaliżowana, bo przedstawiciele z Oukasie zagrozili ludziom, że jeżeli wrócą do pracy, to spalą ich domy, zgwałcą ich żony, a dzieci pozabijają. Zmroziło nas. Ocknęliśmy się po chwili, wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy na kopalnię.

To, co zastaliśmy na miejscu, zszokowało nas. Nasi ludzie byli dosłownie zakładnikami. Czarnych z Oukasie było około trzydziestu, bojowo nastawionych. W powietrzu czuć było napięcie i dosłownie wszystko mogło się wydarzyć. Trzeba było działać szybko. Kazałem natychmiast sprowadzić ochronę i po prostu nieproszone towarzystwo przegonić – jakim prawem, bez mojej zgody, ktoś wchodzi na mój teren, grozi mi i moim ludziom i do tego czuje się bezkarny. Prawdę mówiąc, nie było z kim rozmawiać, bo jeden przez drugiego krzyczeli i byli bardzo agresywni. Rudi – drugi Bur, w firmie od początku jej istnienia – powiedział do mnie tylko: „Jacek, kiedy z nimi rozmawiasz, to nie pozwól, żeby cię okrążyli, bo jeżeli którykolwiek z nich ma nóż, może cię dźgnąć”. W myślach mówię sobie: „Co ja tu, k…, robię?! Czy to wszystko jest warte życia mojego i Zenona?” Kolejna myśl: „Na analizowanie przyjdzie czas później – teraz jestem tu i trzeba rozwiązać ten problem. Tu i teraz!”

W międzyczasie przyjechała ochrona z długą ostrą bronią, w kominiarkach i z psami na łańcuchach. To psy szkolone – w akcji żadna smycz ich nie zatrzyma, muszą być prowadzane na łańcuchu. Ochrona przyjechała dwoma autami – 6 białych i 2 psy, pokaz siły, który dał mi trochę czasu na podjęcie decyzji i zapewnienie jakiegokolwiek bezpieczeństwa w tej chorej sytuacji.

Zapytacie pewnie, czego oni w ogóle od nas chcieli? Oczekiwanie, jakie przedstawili było wręcz głupie: zwolnić 20 osób – połowę obecnej załogi – i na ich miejsce zatrudnić ludzi z Oukasie. Prawo pracowników w RPA jest bardzo skomplikowane, stoi zdecydowanie po stronie pracownika i raczej kiepsko chroni pracodawcę. Dotychczas mieliśmy już około 10 spraw założonych przez byłych pracowników, a wygraliśmy tylko jedną. Najczęściej kończyło się na tym, że trzeba było albo z powrotem go zatrudnić, albo wypłacić odprawę za 5 miesięcy. I teraz mam przed sobą gromadę terrorystów, którzy chcą, abym zwolnił 20 moich pracowników. Na jakiej podstawie? Jeśli ich zwolnię, to za dwa tygodnie będę miał sądowy nakaz ponownego zatrudnienia. I zamiast obecnych 40 pracowników będę miał 60 zatrudnionych osób. Jak mam to wytłumaczyć ludziom, którzy trzymają mnie i moich ludzi jak zakładników?

Poprosiłem białych pracowników o wezwanie policji mając nadzieję na ukaranie atakujących lub chociaż pomoc w usunięciu ich z naszego terenu. Po dłuższej chwili przyjechało 3 policjantów, oczywiście czarnych: jedna kobieta i dwóch mężczyzn. To był kolejny przykład, jak działa skorumpowana policja i jakie jest podejście do białych w RPA.

 

 

 

Źródło: Kurier kamieniarski

Autor: Jacek Kiszkiel   |   Data: środa, 18 listopada 2020

PolandGermanEnglishCzech