CO MÓWIĄ MURY?
Przygotowując materiał fotograficzny do mojej publikacji „Kamień w architekturze regionu świętokrzyskiego” odwiedziłem kilkadziesiąt obiektów architektonicznych, przy budowie których zastosowano lokalne surowce skalne. Największą grupę wśród budynków historycznych stanowią kościoły. To właśnie tam mogłem spotkać dziwne, nieco tajemnicze znaki, jakie zachowały się na powierzchniach ciosów, z których wznoszone były budynki sakralne. Różniły się one znacznie od malunków i rytów, jakie spotykamy we wnętrzach kościołów.
Spotykane rysunki to znaki lub grupy znaków kreskowych, często z wplecionymi inicjałami. Znaki te noszą nazwę gmerków i najczęściej stawiane są przez muratorów obiektu. Są one rodzajem podpisu spełniającego rolę identyfikacyjną, mówiącą również o statusie autora w lokalnej społeczności. Były również podpisem wykonawcy zapewniającym rzetelność świadczonych usług. W czasach, kiedy nie było możliwości założenia sobie strony internetowej promującej wyroby danej firmy, gmerki spełniały taką właśnie rolę.
Gmerk był znakiem chronionym prawnie, a każdy rzemieślnik zobowiązany był do rejestracji swojego znaku produkcyjnego.
Innym rodzajem rytów były miniaturowe epitafia – informacje o pochowanych na przy-kościelnych cmentarzach osobach. Bardzo dobrze zachowane napisy na kościelnym murze spotkałem w Szydłowcu w kościele pod wezwaniem św. Zygmunta, gdzie znajduje się kilkadziesiąt przykładów takich tabliczek wyrytych zarówno na zewnętrznej ścianie kościoła, jak i na przykościelnym murze. Ten rodzaj napisów nazywany jest graffiti. W ten sposób upamiętniono imiona, nazwiska i daty śmierci osób pochowanych obok kościoła na przełomie XVI i XVII wieku. Nie było ich stać na oddzielny nagrobek.
Wykonywanie gmerków oraz graffiti było możliwe dzięki właściwościom surowca budowlanego, z jakiego wznoszone były obiekty. Był to głównie piaskowiec – zarówno jurajski, jak i triasowy – oraz wykorzystywany w całej południowo wschodniej Polsce wapień pińczowski. Wymieniony surowiec był dość miękki, zwłaszcza w pierwszym okresie po wydobyciu.
Dużą ciekawostką, jaką spotkałem na kościelnym murze kolegiaty w Opatowie, były podługowate lub okrągłe ślady w piaskowcu, z którego wykonane są ciosy budowli. Mają one związek z wierzeniem pogańskim, jakim był zwyczaj rytualnego pozyskiwania świętego ognia przy pomocy świdrów ogniowych. Zwyczaj ten wywodził się jeszcze z czasów pogańskich i przetrwał do XIX wieku. Ogień, który uzyskiwano w Wielką Sobotę przed Wielkanocą poprzez pocieranie kawałków drewna o mur kościelny – mimo że posiadał sakralny charakter – swój rodowód wywodził z pradawnych słowiańskich wierzeń.
Opisując powyższe ciekawostki zachęcam wszystkich odwiedzających zabytkowe budowle do dokładniejszego przyglądania się ich murom. Zapewniam Państwa, że prócz napisów „Tu byłem” albo „Kocham Jolkę” uda się znaleźć wyjątkowe perełki z bardziej odległej przeszłości.
Gmerk – pochodzi od niemieckiego Gemerk (znak) i jest znakiem osobistym lub rodzinnym umieszczanym na przedmiotach, wyrobach i budowlach. Pierwotnie był to znak garncarski i kamieniarski, którym wytwórcy znakowali swoje prace.
Najstarsze gmerki pochodzą ze starożytnej Grecji, gdzie można odnaleźć je na kamiennych elementach budowli. Prawdopodobnie służyły do znakowania elementów ułatwiając montaż. Od połowy XII wieku stosowane były przez warsztaty budowlane.
Z czasem gmerki stały się odpowiednikiem herbów stosowanych przez mieszczan. Umieszczano je na sygnetach, pieczęciach i produktach rzemieślniczych.
Gmerk był niczym podpis, i miał trzy funkcje: identyfikacyjną, prawną i upamiętniającą.
Do funkcji prawnych należą: gmerk jako znak własnościowy, gmerk jako znak produkcyjny – cecha rzemieślnicza (producent dbający o markę swego produktu strzeże znaku go symbolizującego). Z tego powodu znak produkcyjny był zastrzeżony prawem, a statuty cechowe nakładały na każdego rzemieślnika obowiązek rejestracji znaku.
W funkcji upamiętniającej gmerk służył utrwaleniu postaci właściciela w pamięci potomnych w miejscach, gdzie ze względów estetycznych lub po prostu z braku miejsca nie stawiano podpisu. (*)
Źródło: Kurier kamieniarski
Autor: Jerzy Jędrychowski | Data: poniedziałek, 17 września 2018